czwartek, 7 maja 2015

Dzień z życia event managera

Czy zastanawiałeś się kiedyś jak wygląda Twój dzień pracy? Czy jest wyjątkowy i inny od większości stanowisk marketingowych? No właśnie…

W ostatnim czasie miałam okazję odbyć spotkania z zakresu doradztwa zawodowego, zarówno z osobami poczatkującymi w branży, jak i tymi, które już pewne doświadczenie posiadają i kilka razy zadano mi  pytanie – „Jak wygląda dzień pracy event managera”. To takie oczywiste, ale powiem Wam, że nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie osobie, która marzy o tym zawodzie. Z jednej strony nie chcesz jej wystraszyć, z drugiej rozczarować.

Niby praca jak każda inna, a jednak jest w niej coś, co pociąga ludzi. Jeden dzień to za mało, aby oddać jej charakter. To kilkutygodniowy lub kilkumiesięczny proces przygotowań do projektu pozwala zaprezentować na czym polega praca event managera.  

Żadne słowa nie opiszą emocji i euforii jaka towarzyszy kiedy wygra się przetarg, szczególnie jeśli wymagał on dużych nakładów pracy. A jeśli dodatkowo jarasz się tak bardzo jego efektem finalnym, że już nie możesz doczekać się jego realizacji to satysfakcja sięga zenitu. No i wreszcie masz to. Wszyscy się cieszą, a Ty przez jeden dzień jesteś „gwiazdą” agencji i zbierasz gratulacje. Jak to mówią w Mordorze jest „fejm”.

Co się dzieje jak emocje już opadną? W zależności od wielu czynników takich jak; budżet, czas na przygotowanie eventu, twoje indywidualne obłożenie eventowe masz większy lub mniejszy komfort pracy. Ale teraz musisz pokazać, że to, co przygotowałeś w teorii będzie świetne w praktyce.

Zaczynasz pierwszy etap pracy. Analizy, planowanie, tworzenie harmonogramów, rozpisywanie zadań, tworzenie dokumentów eventu, scenariusze wstępne itp. Dla mnie jest to ulubiony etap – I faza zarządzania projektem eventowym.
Wielokrotnie nasze dni wyglądają tak, że bite 8 – 10 godzin siedzimy przed komputerem. Tworzymy dokumenty, klepiemy maile, dzwonimy i ustalamy szczegóły, jesteśmy na gorącej linii z klientem lub tworzymy statusy agencyjne.  To jest jedna strona medalu.

Jest też i druga, czyli główne wyobraźnie wielu na temat naszej pracy. Spotkania, kawusie, ploteczki, obiadki, wizje lokalne, czasem chodzenie po sklepach. Mówią, że to ta najprzyjemniejsza część projektu. Wtedy poznajemy wiele osób, jesteśmy w ciągłych rozjazdach, ale również dużo się przy tym uczymy.  Właśnie tak, wiele osób wyobraża sobie życie event managera. Patrząc z perspektywy 9 lat doświadczenia w organizacji różnego rodzaju wydarzeń uwierzcie mi, że uwielbiałam to życie  w ciągłym biegu. Kiedy jednak  przerobicie już kilkadziesiąt projektów, będziecie starali się wszystko zorganizować tak, aby ograniczyć spotkania poza biurem do minimum. Zobaczycie jak bardzo zjada Wam to czas, szczególnie kiedy będziecie realizowali kilka projektów jednocześnie.

Kolejna faza pracy to pomału zbliżający się stresik, ale taki przyjemny. Pożądana adrenalina, którą wszyscy kochamy. Dopinanie ostatnich kwestii z podwykonawcami, odprawa z klientem, finalne dokumenty montażu i scenariusze szczegółowe. Weryfikujemy czy wszystko mamy i jazda… zaczynamy montaż.

Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy nie mogłam się doczekać przyjazdu na montaż. Nocna pobudka, przejazd przez miasto do punktu docelowego, gdzie nie ma żywej duszy na ulicach i to magiczne poczucie wspólnego działania. Już za chwilę cała ekipa, którą zebrałeś do projektu, będzie wspólnie tworzyć dzieło, które rodziło się w Waszych głowach. Wreszcie zobaczycie efekt kilkutygodniowej lub nawet kilkumiesięcznej pracy na żywo. W eventach nie ma dubli, czy prób generalnych scenografii, jest tylko jeden strzał.  To sprawia, że kochamy ten zawód, a jeszcze bardziej się w nim zakochujemy, kiedy już to wszystko się dzieje. Amok… Życie zaczyna się dziać w innej rzeczywistości. Człowiek zapomina o wszystkim co go otacza i skupia się tylko na zadaniach i koordynacji, aby całe przygotowane show wypadło jak najlepiej. Są też emocje negatywne, ale o nich się szybko zapomina, gdy wydarzenie okazuje się sukcesem.

Jak to śpiewał Rysiek Riedel "W życiu piękne są tylko chwile"... Tak właśnie wspominam swoje najlepsze chwile i dni pracy w eventach oraz emocje, o których nigdy nie zapomnę.